Media

Prowadzimy systematyczne działania komunikacyjne.
Zapoznaj się z naszymi informacjami prasowymi.
28.11.2018

Butelkowanie win w Polsce to szansa dla klienta

To jeden z tych mitów, z którymi branża winiarska walczy od dawna. Mowa o procesie butelkowania win w Polsce, który wielu, wciąż jeszcze utożsamia z trunkami gorszej jakości lub nieuczciwością rozlewni. Trwająca właśnie w Amsterdamie, 10. edycja World Bulk Wine Exhibition, to świetna okazja, by  zgłębić temat „wina luzem”. Jak przekonują obecni na targach w Holandii eksperci ze Związku Pracodawców Polska Rada Winiarstwa – szefowie firm zajmujących się importem win do  Polski, to wielka szansa dla klienta. I nie chodzi tylko o aspekt ekonomiczny.

Wino, po które sięgamy ze sklepowych półek, produkowane jest w mniej lub bardziej odległych regionach winiarskich, z których zostaje przywiezione przez importerów. Drogę tę przebywa w dwojaki sposób. Może zostać zabutelkowane już na miejscu lub przetransportowane w dużych zbiornikach do kraju, w którym nastąpi rozlew do butelek, czyli zwykle tam, gdzie zostanie wprowadzone na rynek, ale nie zawsze. Czasami wina pochodzące spoza Europy są konfekcjonowane w jednym z krajów unijnych, a dopiero stamtąd docierają do Polski.

Obiegowa opinia mówi, że warto kupować wina butelkowane w kraju pochodzenia, gdyż są lepszej jakości. Związane jest to z brakiem wiedzy i winiarskiego doświadczenia konsumentów. Ale od początku.

Trochę historii

Transport wina do początku XX wieku odbywał się niemal wyłącznie w dużych zbiornikach – początkowo w amforach, a później w beczkach.  

Nawet wielkie znakomite wina z Bordeaux i Burgundii mają długą historię wysyłania luzem. Swoją reputację zbudowały przed laty, gdy były rozlewane przez kupców z innych lokalizacji  w Europie. Znakomite Château Margaux z Bordeaux było wysyłane do krajów odbioru w dużych zbiornikach aż do rocznika 1948.

Przełom nastąpił właśnie na początku XX wieku. W związku z niedoborem wina (przyczyną była filoksera, która pustoszyła regiony winiarskie) pod koniec  XIX wieku, dramatycznie wzrosła ilość oszustw, jakich dopuszczali się kupcy. Wtedy to dbający o jakość producenci, zaczęli butelkować  swoje wina  w miejscu wytworzenia, tak by  uchronić je przed  fałszerstwem i tym samym zapobiec utracie renomy.

Wtedy też butelkowanie wina w miejscu pochodzenia  stało się synonimem jakości i coraz bardziej powszechną praktyką. Należy zaznaczyć, że to dobry wybór w przypadku win luksusowych, sprzedawanych w stosunkowo małych ilościach.  W szczególnych sytuacjach  prawo nawet nakazuje butelkowanie w rejonie produkcji. Przykładem jest Rioja.

W większości  innych przypadków butelkowanie poza miejscem wytworzenia to bardzo dobra opcja.

Zalety butelkowania w Polsce

Warto podkreślić, że 40% win na świecie jest już butelkowanych poza miejscem wytworzenia, a bliżej miejsca sprzedaży. Nie dość, że tendencja ta nie ma wpływu na jakość wina, to jeszcze niesie korzyści dla konsumenta. Bo dzięki obniżeniu kosztów transportu, polskie firmy mogą pozwolić sobie na import  trunków z całego świata, a konsument może je nabyć w niewygórowanej cenie. – Oszczędzamy połowę kosztów transportu, ponieważ w transport wina luzem jest o połowę tańszy od transportu wina w butelkach. Jest to szczególnie korzystne dla win z „Nowego Świata” – mówi Jakub Nowak, Prezes firmy Jantoń.

Te spektakularne oszczędności nie powinny dziwić – przewożenie wielkiej masy łatwego do uszkodzenia  szkła musi kosztować. Ponadto wino zapakowane w butelki zajmuje znaczenie więcej przestrzeni.  Standardowy kontener  zwykle mieści od 12 000 do 13 000 butelek, podczas gdy zbiorniki, w których transportuje się wina luzem, mają pojemność 32 000  – 35 000 butelek.  Taka oszczędność ma następnie wpływ na cenę wina stającego na półce sklepowej, szczególnie w segmencie win stołowych, gdzie koszt transportu stanowi istotny element ceny wina.

Ale transport wina luzem to też wielka korzyść dla środowiska.  Dzięki podwojeniu ilości produktu, który można wysłać w standardowym kontenerze i uniknięciu przewozu ciężkich szklanych butelek, import luzem znacznie zmniejsza emisję dwutlenku węgla do środowiska. Brytyjski  WRAP (Waste&Recources Action Programme) zbadał, że transport wina luzem z Australii redukuje emisję C02 aż 40% względem transportu w butelkach!

Instytucja ta przeprowadziła także analizę wpływu transportu  w dużych zbiornikach na jakość wina. Stwierdzono, że wino przewożone w dużych zbiornikach jest mniej podatne na zmiany temperatury ze względu na większą bezwładność cieplną. Wahania temperatury mają zdecydowanie niekorzystny wpływ na wino, są przyczyną  przedwczesnego starzenia. Badania naukowców wskazują, że mogą one wpływać nie tylko na aromat wina, ale także na szybkość reakcji chemicznych, takich jak pobór tlenu, tworzenie karbaminianów etylu czy spadek wolnego SO2 i reakcje brązowienia  w winach białych.

Jak to się odbywa?

Wino luzem najczęściej przewożone jest w tzw. Flexi Tankach bądź w ISO Tankach. To ogromne zbiorniki zaprojektowane tak, aby można je było transportować w kontenerach i na samochodach ciężarowych. Są przystosowane również do tego, żeby pokonywać drogę morską lub kolejową. Dzięki ich konstrukcji, transportowane wino jest bezpieczne, jeśli chodzi o utrzymanie jego  jakości.  Ich pojemność to mniej więcej 24 000 litrów. Następnie wino trafia do specjalistycznych zbiorników i na linię rozlewniczą.

Zakłady zrzeszone w Związku Pracodawców Polska Rada Winiarstwa dysponują nowoczesną bazą rozlewniczą, odpowiednim zapleczem laboratoryjnym, certyfikowanymi systemami zarządzania  jakością BRC, IFS – mówi Grzegorz Bartol, przewodniczący Rady Głównej ZP PRW,  Prezes firmy Bartex. – Dzięki temu możemy bez problemu zachować unikatowy i subtelny  charakter win sprowadzanych i rozlewanych w kraju.

Jakub Nowak, Prezes firmy Jantoń także przyznaje, że o jakości wina decyduje przede wszystkim wino, a nie miejsce butelkowania. – Proszę zauważyć, że większość win z Nowego Świata jest butelkowanych w Niemczech. Bardzo duża ilość winiarzy, i to w dużych krajach winiarskich takich jak Francja, Włochy czy Hiszpania, nie posiada swoich maszyn rozlewniczych, tylko po wyprodukowaniu wina albo zamawia mobilne rozlewnie zainstalowane na ciężarówkach, albo wysyła je do wyspecjalizowanych zakładów. Dlatego rozlewanie wina w Polsce nie jest w niczym gorsze od rozlewu w kraju pochodzenia. Mogę nawet stwierdzić, że jakość butelkowania wina w takim zakładzie jak nasz – nowym, doinwestowanym, jest dużo większa niż w prowizorycznych mobilnych rozlewniach czy starych zakładach rozlewniczych.

Ten proces niczym nie różni się od butelkowania w kraju pochodzenia.  Rozlewających w Polsce obowiązują te same przepisy,  co przedsiębiorców w innych krajach europejskich. Nie ma w nich miejsca na praktyki szkodliwe dla wina. Warto przy tym pamiętać, że cały ten proces generuje miejsca pracy w Polsce  wielu dostawcom (kartony, etykiety, zamknięcia, butelki, transport).

Trochę danych

Jak mówi Magdalena Zielińska, Prezes Związku Pracodawców Polska Rada Winiarstwa, odbiorcami największej ilości wina luzem w Europie są Niemcy (stanowi nawet 60% wina importowanego do tego kraju) i Wielka Brytania. – Ciekawostką dla niektórych może okazać się fakt, że w tej formie wino transportowane jest też pomiędzy krajami winiarskimi – ogromne ilości z Hiszpanii do Francji, Włoch  i Portugalii, czy np. z Francji do Włoch. Polski nie ma na tej liście. Po pierwsze, konsumujemy  mało wina, a po drugie – idziemy wbrew światowym trendom. U nas udział wina butelkowanego w kraju zamiast rosnąc, spada. W 2016 r. było to jedynie ok. 16%.

Rynek win butelkowanych poza miejscem wytworzenia, a bliżej konsumpcji, rozwija się.
Jak podaje Forbes (za WBWE’s Bulk Wine Club) jedynie w pierwszym kwartale 2018 r. ilość wina wysyłanego luzem zwiększyła się o 4,5%, a pod względem wartości wzrosła o 9,4%.  Dziś, wartość tego rynku wyceniana jest na niemal 3 miliardów dolarów i stanowi on około 40% całego eksportowanego wina.

Wróć do mediów

© 2020 Polska Rada Winiarstwa. Wszelkie prawa zastrzeżone